Terminarz rozdziałów

Broadminded Island, rozdział 3, część 2 - DOSTĘPNA, dalsze rozdziały w przygotowaniu
Dzieje Emeraldy, rozdział 4 - w przygotowaniu

O.Z.S.M. Dywizja V (publikowana na blogu Blue Neko) - w przygotowaniu

Kolejne rozdziały w przygotowaniu :)

Nowa seria już wkrótce...

Nowa seria już wkrótce...

środa, 26 lutego 2020

Broadminded Island ~ Rozdział 2 (część III)

Broadminded Island:
Poznać


Rozdział 2: Ułuda codzienności (cz. III)

***
  Katherine nie przepadała szczególnie za szkołą, jednak im gorzej miały się sprawy w domu, tym więcej spokoju odnajdywała w jej murach. Tutaj wszystko zdawało się mniej skomplikowane. Naprawdę łatwo było poddać się codzienności, mijającym dniom wśród ludzi. Wrażeniu, że tak naprawdę nic się w życiu dziewczyny nie zmienia, nie dzieje się nic złego... Że jej lęki są bezpodstawne.
  Z łatwością skupiła się na zaznaczaniu kolejnych odkryć geograficznych po Wielkiej Zmianie i pozwoliła swoim myślom krążyć wokół tego tematu.
  Kilkadzieścia lat wcześniej świat uległ katastrofie zwanej właśnie Wielką Zmianą. Po niej nic już nie było takie samo jak dawniej. Wszystko zaczęło się od godziny dwunastej dwudziestego czerwca dwa tysiące osiemnastego roku. Nagle całą kulą ziemską wstrząsnęło. Ziemia osuwała się spod nóg, lądy zaczęły się przesuwać. Rozszczepiały się i łączyły w nieładzie, jakby były żywe. Ludzie ginęli w gruzach budynków, wielkich zapadlinach, targani huraganem topili się w akwenach wodnych ogarniętych cyklonami, spadali z gór i klifów. Wszędzie śmierć, groza, przerażenie, niepewność, chaos, panika. To coś czego ci, którzy przeżyli, nigdy nie zapomną.
  Wielka Zmiana pochłonęła sto tysięcy więcej ludzi niż Pierwsza Wojna Światowa. A trwała... jeden dzień. Płyty tektoniczne przesunęły się tak drastycznie, że Ziemia zmieniła się nie do poznania. Powstały bardzo liczne wyspy, kontynentów uznawało się teraz trzynaście. Były niewielkie. Z kosmosu wyglądało to nieco, jakby oglądało się dawną Antarktydę w trakcie raptownych roztopów lodowców. Małe kry pływające we wszechobecnym błękicie oceanu...
  Podobno tak niegdyś było. Kate wiedziała o tym tylko z podręczników popularnonaukowych, gdyż urodziła się w roku dwa tysiące trzydziestym, już po przeobrażeniu Ziemi. Zaraz po zakończeniu Wielkiej Zmiany zaczęto odkrywać na nowo obszary geograficzne i odbudowywać wszystko, co zostało zniszczone. Tak właśnie powstał obecny świat. Ołówek dziewczyny krążył w różnych punktach papierowej mapy, skrupulatnie zaznaczając kolejne wysepki i fragmenty większych lądów...
   Wielka Zmiana skończyła się dwudziestego pierwszego czerwca dwa tysiące osiemnastego roku. Wtedy ludzie zaczęli się zastanawiać, gdzie właściwie są i jak teraz wygląda glob ziemski. Przetrwało trochę sprzętów do badań naukowych. Amerykanom udało się ocalić jedną rakietę kosmiczną na Ziemi, a i w kosmosie w tym czasie było kilka stacji.
  Astronauci wrócili zdruzgotani tym, co zobaczyli, obserwując Zieloną Planetę z daleka. Nigdy nie miano im za złe, że nie wkroczyli dzień wcześniej, aby pomóc. Mieli tylko dwie opcje: zaczekać i przydać się później, albo na własne życzenie wejść w środek tego piekła i lojalnie zginąć razem z resztą. To właśnie oni odegrali najistotniejszą rolę w zdobywaniu wiedzy o teraźniejszym świecie. Ich wcześniejszym zadaniem było monitorowanie Ziemi, więc od razu zarejestrowali kataklizm. Całe dwadzieścia cztery godziny zostały nagrane. Przetrwały do dziś i wciąż poddawane są badaniom. Wiedziano już, które obszary podzieliły się i z jakimi połączyły, jakie zjawiska naturalne zabiły ludzi...
  Nadal jednak nikt nie mógł pojąć jednej rzezy. Dlaczego Wielka Zmiana w ogóle zaistniała? Potęga niszczenia tego zjawiska, jego dokładność i wręcz idealnie skoordynowany przebieg były niewytłumaczalne dla obecnej nauki.
  Katherine zamrugała intensywnie, słysząc nagle donośny głos nauczycielki i wyrywając się tym z zadumy. Nadszedł czas na sprawdzenie prac. Dziewczyna przyjrzała się swojej mapie i ze zdziwieniem mogła stwierdzić, że już jakiś czas temu ją skończyła.
***
- Myślałyśmy, że pójdziesz z nami na shake'a – stwierdziła niepocieszona Danielle swoim spokojnym głosem. Zawsze kojarzył się Kate z oświetloną księżycem taflą jeziora. Gładki, harmonijny, naturalnie chłodny. Podobne wrażenie miała stykając się właściwie ze wszystkim, co Danielle dotyczyło. Jej delikatne, jasne włosy, srebrzące się czasem w świetle. Jej szare oczy zdradzające pewną rezerwę do świata zewnętrznego.
  Te oczy posiadała również druga bliźniaczka, Rebecca, jednak mimo identycznego koloru miały zawsze inny wyraz. Oczy Reb wędrowały niezmiennie, krążyły po najróżniejszych miejscach, aby w końcu na chwilę opaść spokojnie na coś konkretnego, po czym ponownie podejmowały podróż, lustrując otoczenie. W nich nie było dystansu, a jedynie ogromna ciekawość, pewne roztargnienie, nieuchwytność. Wydawała się krążyć myślami niczym powietrze wokół żywych stworzeń.
- No weeeeź, nie bądź taka i chodź z nami... - nalegała zawiedziona rudowłosa.
- Reb, wiesz, że bym chciała. Ale matka wariuje i kategorycznie kazała nam wszystkim wracać do domu natychmiast. Jeśli spytacie czy nie rozważałam olania jej, tak, rozważałam. Ale nie mam gwarancji, że nie dostanie przez to zawału... Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje, wiecie? Ale przez nią czuję się, jakbyśmy wszystkie miały jakąś manię prześladowczą. Nie wiem kiedy jej to przejdzie. Mam tylko nadzieję, że jak najszybciej, zanim zwariuję – o ile jeszcze nie zwariowałam, pomyślała Kate mimochodem. W poruszeniu zajęta swoim monologiem nie zauważyła spojrzenia, które wymieniły przyjaciółki w trakcie jej wywodu. Było to spojrzenie zaniepokojone, ale zarazem znaczące. Tak samo jak w przypadku Sarah, wynikało ze zrozumienia...
- Nie żartuj, Amelie! Dzisiaj mamy generalną próbę! Nie zostawisz nas w taki dzień – wzburzyła się przewodnicząca szkolnych cheerleaderek, która wybiegła właśnie ze szkoły wprost na dziedziniec w towarzystwie małej grupki. Kate ze współczuciem zerknęła w stronę obecnej wśród nich siostry.
- Należysz do zarządu. Jeśli tak się zajmujesz obowiązkami, będziemy musiały cię zdegradować – zagroziła zastępczyni.
- Dziewczyny, nie bądźcie takie! Wiecie, że tego bym nigdy nie olała! Mówiłam Wam, mam kłopoty rodzinne... Nasza mama jest... Chora. I nie mamy wyjścia. Wszystkie trzy musimy wrócić do domu, żeby się nią zająć – odparła smutno zaatakowana blondynka.
- Skoro twoje siostry też tam będą, to po co jeszcze i ty? Raczej sobie poradzą z jedną osobą...
  Katherine pokręciła głową, rozgniewana, po czym pod wpływem impulsu zbliżyła się do cheerleaderek. Rebecca i Danielle popatrywały na siebie niespokojnie, obserwując zaistniałą scenę.
- Serio mówicie? Mamy prywatne problemy. Poważne problemy. Amelie i żadna z nas nie ma teraz czasu ani głowy na inne rzeczy. Skoro my tam będziemy to Am nie musi, co? To takie proste? Po co przejmować się matką, kiedy można po prostu dobrze się bawić na treningu z koleżankami.
- Kate... - próbowała przerwać Amelie. Miała łzy w oczach.
- To kategorycznie nie na miejscu! To nie w porządku, że próbujecie wymóc na niej taki wybór! - zawołała gniewnie, wskazując na swoją siostrę. - Czy tak zachowują się przyjaciółki, czy chociażby zgrany zespół? Powinnyście wstydzić się za siebie!
  Dziewczyny z zespołu zmieszały się, po czym odeszły szybko bez słowa. Zaraz potem Katherine przytuliła poszkodowaną.
- Naprawdę chciałabym tam być...
- Wiem, Am, wiem. To ich problem, a nie twój... Tak już po prostu musimy postąpić – odrzekła zdecydowanie. Była wściekła na te dziewuchy, które sprawiły ból Am i wściekła na ich matkę. Tak bardzo wściekła... To wszystko jej wina.
  Po pożegnaniu się z Danielle i Rebeccą siostry ruszyły do domu. Nawet nie zauważyły, kiedy czarnowłosa postać dołączyła do nich, z obrzydzeniem trzymając się na dystans. Żadna z ich trójki nie odezwała się przez całą drogę.
 
 
 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zawsze czekam na Twoje opinie <3