Terminarz rozdziałów

Broadminded Island, rozdział 3, część 2 - DOSTĘPNA, dalsze rozdziały w przygotowaniu
Dzieje Emeraldy, rozdział 4 - w przygotowaniu

O.Z.S.M. Dywizja V (publikowana na blogu Blue Neko) - w przygotowaniu

Kolejne rozdziały w przygotowaniu :)

Nowa seria już wkrótce...

Nowa seria już wkrótce...

niedziela, 25 marca 2018

Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część I)

Dzieje Emeraldy
Rozdział 1: Zamieszki (cz. I)


  Spokój w uliczce przerwało zamieszanie. Królewska karoca mijała właśnie jedną z dzielnic biedoty, gdy kilkoro mężczyzn z pogrzebaczami w dłoniach rzuciło się na drogę.
- Odsuń się od okna, Kathryn! - krzyknął zaniepokojony książę, szybko przysuwając towarzyszącą mu królewnę do siebie. Zdawała się ledwo zwracać na niego uwagę. Pozwoliła mu się dotknąć, ale pozornie niewzruszenie patrzyła przy tym na scenę rozgrywającą się za oknem. Wyglądało na to, iż okoliczna ludność miała ochotę przyłączyć się do ataku, stopniowo zbliżało się nawet kilka kobiet z kamieniami. Mimo to, zamieszki bez większych kłopotów udało się powstrzymać. Straż przyboczna prędko zatrzymała prowodyrów i aresztowała ich, aby tymczasowo wtrącić do lochów... Biedaków z pewnością czekać miała śmierć. Dziedziczka tronu wyraźnie widziała wściekłość i nienawiść na twarzach napastników. Niegdyś pospólstwo obawiało się władcy, lecz ostatnimi czasy coraz rzadziej się lękało. W sercach poddanych pozostał jedynie niepohamowany gniew.
- Precz z królem! Zabić go! - wołali.
- Cóż za bezczelność, nielojalność! Muszą zawisnąć! Wszyscy! - oburzył się narzeczony Kathryn.
- ... Z innej strony patrząc, czy powinniśmy się temu dziwować? Gdyby ojciec mój dbał o los ubogich, nie spotkałby nas taki incydent... Tyle rozpaczy... - odpowiedziała wolno, zamyślona. Zabrzmiało to, jakby mówiła do samej siebie. Wciąż wpatrując się w tłum pokręciła głową.
- Zważaj na swe słowa, moja miła... – przeciągnął powoli po jej ciele dłońmi i dopiero wtedy w końcu ją puścił. Dziewczyna nie zareagowała na ten gest. Jedynie spojrzenie, którym obrzucała rozchodzące się zbiorowisko, stało się bardziej melancholijne. Gdy młody mężczyzna to dostrzegł, mocno się rozdrażnił. - Ktoś mógłby dojść do wniosku, iż wątpisz w majestat swego czcigodnego rodziciela – dorzucił ostrzej.
  Brązowowłosa wreszcie raczyła odrobinę się na nim skupić.
- Skądże. Ufam, iż ty tak nie uważasz – rzuciła jedynie z minimalnym, ledwo wyczuwalnym chłodem i wróciła do poprzednich obserwacji. Zawoalowana groźba przyjaciela nie poruszyła jej zbytnio.
  Bardziej bolała nad sytuacją w swym kraju. Velfaren był jednym z najmocniej wysuniętych na zachód państw kontynentu. Miał korzystne położenie, wspaniałą historię i kulturę. W przeszłości zawsze kojarzono go z dobrobytem, w pełni słusznie. Co więcej, dynastię Ascentów uznawano za najznamienitszych władców krainy. Jednak w ciągu ostatnich dwóch stuleci sytuacja diametralnie się zmieniła. Stało się to nadzwyczaj zauważalne, gdy koronowany został jej ojciec, Gerald Ascent... Przez swoje zamyślenie młoda kobieta nie zauważyła, kiedy powóz znów ruszył. Znajdowali się już daleko za przedmieściami, powoli dojeżdżając do głównego rynku, a w końcu również do zamku królewskiego, obok którego znajdował się duży las. Przepiękna, stara stolica... Jak dużo dziś pozostało w niej dawnej świetności? Królewskiej córce zdawało się, że niewiele, chociażby porównując ze stanem obecnym lata jej wczesnego dzieciństwa. Okres czasu nie był duży, lecz różnica rażąca. Warto również pamiętać, iż Verielda jako najważniejsze miasto posiadała również status najbogatszego z nich. Czasem Kathryn zdarzało się podróżować do innych części Królestwa, mimo nieprzychylnej opinii monarchy na temat tych poczynań. O niektórych zdobytych tam wspomnieniach wolała sobie nie przypominać.
  W końcu pojazd wjechał przez masywną bramę obronną z białego kamienia i oczom przybyłych okazał się wspaniały, śnieżnobiały budynek z dużą ilością złoceń. Był ogromny, ze smukłymi, lecz proporcjonalnymi wieżami i wewnętrznym dziedzińcem okolonym krużgankami. Królewna z niepokojem spojrzała na rodzinną siedzibę, zatapiając się w myślach... Po chwili nagle uświadomiła sobie, iż podróż z dzielnic marginesu społecznego do zamku trwała ogromnie długo, więc znaczyło to, że znów utraciła poczucie czasu i zupełnie pozbawiła swego towarzysza konwersacji. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy dążył on do jakiegoś kontaktu podczas podróży. Jeśli o cokolwiek ją zapytał, owego faktu nie zauważyła... Książę wysiadł pierwszy z karocy i odprawiwszy stangreta samodzielnie pomógł wysiąść swojej wybrance. Jego wyraz twarzy ewidentnie świadczył o urazie, mimo widocznych starań, by okazywać przyszłej żonie szacunek.
- Wybacz mi, Archerze, jeżeli cię zaniedbałam... - podjęła, korzystając z pomocy narzeczonego. Spojrzał na nią odpychająco, prychnąwszy cicho.
- "Jeżeli" mnie zaniedbałaś... - powtórzył z niedowierzaniem. Niespodziewanie zauważył dworzan stojących w ogrodzie w pewnym oddaleniu od nich i najwyraźniej próbujących pozdrowić parę, więc uśmiechnął się prędko. Ascentówna również to uczyniła. Przymknęła uroczo oczy, wdzięcznym gestem machając ludziom. Archer zaoferował jej ramię, na co z czułym spojrzeniem przystała. Ruszyli razem w przeciwną stronę od zbiorowiska. - Nie pojmuję, co dzieje się z tobą. Wciąż jesteś nieobecna i chłodna. Już od dawna czuję, jakbym cię nie znał! Jedynie jest coraz gorzej... – syknął jej cicho do ucha, pozorując pieszczotę.
- Owszem, prawdopodobnie nie można ostatnimi czasy zwać mnie łatwą w obejściu, lecz nie rzeknie się tego również o tobie – szepnęła z lekką surowością.
- Cóż śmiesz mi zarzucać? Wszystko robię dla ciebie i wciąż znoszę twe niemądre humory! - cała kłótnia odbywała się przyciszonymi głosami. Oboje potrafili doskonale zmylić innych uśmiechami oraz udawaniem szczęścia, korzystali więc z tych umiejętności. Jednak teraz narzeczeństwu sprawiało to trudność. Nawet jeżeli nikt nie słyszał ich słów, nie mogli pozwolić sobie na publiczne spory!... Stanęli przed głównymi wrotami pałacu. Pomimo wszelkich konwenansów żadne z nich nie zdołało powściągnąć swojego gniewu.
- Miast się unosić winieneś wejrzeć w swe własne serce! Pierwej znajdziesz najdrobniejszą skazę moją, aniżeli uchybienie twoje! - odparła szorstko, patrząc mu prosto w twarz. Przekroczyli próg gmachu i znaleźli się w pełnym przepychu holu - Racz mi wybaczyć, mój ukochany, lecz po podróży naszej odpocząć muszę – to powiedziawszy zdjęła delikatnie rękę z jego ramienia, po czym dygnęła przed nim z szacunkiem. Ruszyła ku rzeźbionym schodom nie oglądając się za siebie. Nie chciała widzieć jego wściekłości. W miarę możliwości nie okazywała emocji, jednak prawdą było, iż ich utarczki sprawiały jej cierpienie.
  Dopóki dziewczyna nie zniknęła na piętrze, przystojny, szlachetny blondyn wpatrywał się w nią z furią.
***
 
 

Inni przeczytali także: 

      ❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część II)

      ❧ Broadminded Island ~ Prolog

 
 

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :)
      Mam nadzieję, że seria Ci się spodoba, kiedy akcja się już trochę rozwinie :D

      Usuń
  2. Narzeczeni z przymusu, biedna Kathryn. A przynajmniej tak wygląda, zawsze może to być bardzo trudny okres w związku.

    OdpowiedzUsuń

Zawsze czekam na Twoje opinie <3