Terminarz rozdziałów

Broadminded Island, rozdział 3, część 2 - DOSTĘPNA, dalsze rozdziały w przygotowaniu
Dzieje Emeraldy, rozdział 4 - w przygotowaniu

O.Z.S.M. Dywizja V (publikowana na blogu Blue Neko) - w przygotowaniu

Kolejne rozdziały w przygotowaniu :)

Nowa seria już wkrótce...

Nowa seria już wkrótce...

niedziela, 30 września 2018

Broadminded Island ~ Rozdział 1 (część I)

Z podziękowaniami dla Kany za całe otrzymane do tej pory wsparcie. Dzięki Tobie ta stronka wciąż istnieje. Mam nadzieję, że cała historia spodoba Ci się przynajmniej równie jak jej prolog. Dam z siebie wszystko!
Z najlepszymi życzeniami,
Cons

Broadminded Island:
Poznać


Rozdział 1: Koszmar (cz. I)

  Pewnej deszczowej, mrocznej nocy młoda dziewczyna stała nad klifem. Porywisty wiatr szamotał jej długimi do bioder włosami we wszystkie strony. Miała na sobie zwiewną szyfonową sukienkę w różnych odcieniach zieleni, błękitu i bieli. Obecnie w materiale nie było jednak lekkości. Przemoczony do suchej nitki, przyklejał się do ciała niczym druga skóra. Co dla niej samej zaskakujące, tym razem suknia została ozdobiona plecionym paskiem, w którym można było dostrzec czerwień, złoto, pomarańcz... Nagle zza krawędzi lasu wychynęła postać. Jej czarne, długie do łopatek włosy były strasznie potargane. Miała rozbiegane spojrzenie o nienawistnym wyrazie. Spojrzenie obłąkanej. Widząc je dziewczyna poczuła ogromne szpile bólu przebijające serce. W tej jednej chwili naprawdę czuła, jakby fizycznie zostały w nią wepchnięte. Stała nieruchomo, nie mogąc się poruszyć, podczas gdy czarnowłosa siostra podchodziła do niej. W końcu zatrzymała się naprzeciwko, bardzo blisko. Przeniosła na na nią wzrok, ich spojrzenia spotkały się. Raniło to zmokniętą długowłosą, niemal rozrywało od środka jej duszę. Patrząc w oczy przybyszki czuła się, jakby tak naprawdę patrzyła we własne. Ten sam kolor - błękit pochmurnego nieba, ta sama żywotność. Jedyną różnicę stanowił ich wyraz. Cała toksyczność wyzierająca z Sybil... Nigdy nie potrafiła jej pojąć. Już tyle lat nie mogła opanować bezczynnego przerażenia. Czy to miało się nigdy nie skończyć?
- Przestań... Nie patrz na mnie w ten sposób... Jeśli masz zamiar zawsze tak się zachowywać, lepiej w końcu odejdź! - krzyknęła, wybijając swój głos ponad świst wiatru. Siostra uśmiechnęła się, ale nigdy nie był to dobry uśmiech. Zdawał się zimny i wyrachowany. Za moment równie szybko, jak wcześniej, wyraz tej twarzy znów się zmienił. Przybrała obojętną postawę.
- Jak chcesz – odparła i bez zbędnych zakończeń zepchnęła towarzyszkę do rozszalałego morza. Spadając dziewczyna widziała, jak postać z wysoka macha jej na pożegnanie, po czym na zawsze znika z pola widzenia. Młóciła rękoma w powietrzu, aż uderzyła gwałtownie o powierzchnię. Upadek wycisnął powietrze z płuc. Zobaczyła wokół siebie morskie odmęty, zajmujące całą przestrzeń, oraz swoje jasnobrązowe włosy unoszące się w wodzie. Zmartwiała. Mięśnie zwiotczały jej przez potworny chłód, znów nie mogła wykonać żadnego ruchu. Powieki zaczęły ciążyć, słona woda szczypała boleśnie oczy. Jak przez mgłę ujrzała jeszcze raz chmarę bąbelków ulatującą w górę... Końcowe resztki tlenu, które pozostały w jej ciele. Wiedziała, że umiera. I tak samo jak zawsze, w żałosny sposób nie zdołała tego przewidzieć, ani cokolwiek zmienić.

  Obudziła się i poderwała do pozycji siedzącej. Łapała spazmatycznie powietrze. Jego nagły dostatek poraził ją tak, że zaczęła się krztusić. Padła bezwładnie na poduszki, kaszląc. Kręciło jej się w głowie...
  Wkrótce nieco się uspokoiła. Dyszała teraz cicho, wtulona skronią w miękką pościel.
- To sen, Kate... – wymruczała w końcu na głos, zirytowana własną paniką i słabością, po czym dźwignęła się gwałtownie do góry. Oderwała się tym sposobem od otuchy, którą przynosiło ciepłe łóżko. Co więcej, tak nagły ruch wywołał nasilenie zawrotów głowy, poczuła mdłości. Z trudem wsparła się na dłoniach, nie pozwalając sobie upaść. Potem wstała chwiejnie i ruszyła do łazienki. Nie umiałaby zliczyć wszystkich tych momentów w swoim życiu, w których cieszyła się, że ma luksus posiadania własnej toalety. Na dodatek drzwi prowadzące do pomieszczenia znajdowały się blisko, w jej pokoju. Mimo to poruszała się powoli, ślamazarnie. Nie wiedzieć czemu, ślizgała się na podłodze pokrytej jasnymi panelami. Bała się, że nie zdąży, ale powtarzała sobie, że to już niedaleko. Jeszcze tylko kilka metrów, Kate. Trzymaj się. W końcu zdołała dotrzeć do zbawiennego wejścia, a odczuwała to tak, jakby była to najcięższa i najdłuższa podróż w całej jej egzystencji. Miała ochotę trzasnąć się w ucho za taką rozmiękłość. Wchodząc do łazienki od razu poślizgnęła się na kafelkach i trzasnęła o nie załamującymi się pod nią kolanami. Wydała z siebie cienki jęk. W ostatniej chwili doczołgała się do muszli klozetowej, aby zwymiotować. Kiedy skończyła, podniosła się z trudem. Czuła w nogach ból tępo promieniujący z kolan. Spojrzała na nie... Mogła tylko spekulować jak rozległe będą siniaki po stłuczeniach, lecz w ogólnym rozrachunku niezbyt ją to obeszło. Zdawała sobie sprawę, że istnieje coś znacznie ważniejszego, chociaż nie wiedziała jeszcze, co to takiego. Była otępiała. Przez chwilę patrzyła w dół, choć bodźce wzrokowe nie docierały do jej umysłu. W końcu zauważyła kałużę zbierającą się wokół niej. Zdumiona, rzuciła okiem na swoje ogromne lustro i natychmiast znieruchomiała ponownie. Była przemoczona od stóp do głów. Nie... Niemożliwe, stwierdziła z miejsca. Być może coś jej się przewidziało, albo po prostu wciąż śniła... Zaczęła wodzić dłońmi po swoim mokrym ciele, uszczypnęła się w przedramię. Nie... Próbowała wmówić sobie, iż to tylko pot. Jednak patrzyła we własne, rozszerzone strachem oczy i doskonale widziała, że nijak tego nie kupuje. Nie potrafiła oszukać samej siebie. Nawet nie zauważyła kiedy mózg zaczął lepiej pracować, a nudności i zawroty głowy minęły. Wszystko to nienaturalnie się ucięło, w tylko jednej chwili. Takie sytuacje często jej się ostatnio zdarzały. Tym razem bardziej na siebie uważając – choć bądźmy szczerzy, miała świadomość, że i tak porusza się niebezpiecznie szybko – wróciła do pokoju. Wbiwszy spojrzenie w swoje łóżko, osłupiała po raz kolejny. Widać było mokre odciski stóp i ślady poślizgnięć odchodzące w stronę pomieszczenia, w którego progu właśnie stała, lecz samo łóżko... Pozostało całkiem suche.
***
 
 

Inni przeczytali także: 

      ❧ Broadminded Island ~ Rozdział 1 (część II)

      ❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część I)