Broadminded
Island:
Poznać
Rozdział
1: Koszmar (cz. II)
***
Miała
dość. Potrzebowała pilnej zmiany scenerii. Czuła, że jej mózg
ewidentnie znów odmawia posłuszeństwa i miała wrażenie, że
zaraz zwariuje. Starając się odciąć od siebie wszelkie myśli
wysuszyła się, doprowadziła do fizycznego porządku i przebrała w
pierwsze rzeczy z brzegu. Zaraz potem w ciszy opuściła posiadłość,
tak aby nie zbudzić rodziny, a jej nogi po prostu poniosły ją do
miejsca, w którym miała się znaleźć. Sama nie do końca
wiedziała, gdzie zmierza. Koncentrowała się jedynie na tym, by
przestać myśleć o czymkolwiek.
W
końcu dotarła do swojego celu i nawet się nie zdziwiła, gdy
ujrzała przed sobą klif ze snu.
Usiadła
na trawie kilka metrów od przepaści i wpatrzyła się w przestrzeń.
Z jakiegoś powodu właśnie ten klif stanowił jedną z kryjówek,
które najbardziej lubiła. Czuła strach wciąż pamiętając swój
koszmar (a podświadomie wierzyła w jego sens, choć odmawiała
sobie tej wiary), lecz najwyraźniej nie powstrzymało jej to przed
przyjściem tu. Z pozornym spokojem ułożyła przed sobą zgięte w
kolanach nogi i objęła je ramionami.
- Dlaczego
musi mi się to przytrafiać? - wyszeptała cicho i zamilkła na
chwilę. - Co jest ze mną nie tak?
Już
od dłuższego czasu miewała dziwne sny. Najczęściej były to
właśnie koszmary, choć zdarzały się również inne - dziwne i
tajemnicze w sposób, który wywoływał w sercu jednocześnie radość
i zaniepokojenie. Najczęściej majaki senne powtarzały się, z
czasem wzbogacając o elementy, drobne detale, których wcześniej
nie było. Nasuwało jej to skojarzenie wizji, która stopniowo staje
się pewniejsza, dzięki czemu uwidaczniają się szczegóły. Nigdy
nie wierzyła we wszechobecne bzdury o zjawiskach paranormalnych,
dawała jednak wiarę proroczości niektórych snów i zjawisk, w
rzadkich przypadkach. Jak nie próbowałaby zaprzeczać, od zawsze
spotykały ją rzeczy w jakiś sposób dziwne. Nie mogła wiecznie
udawać, że ich nie widzi. Co jednak miała zrobić? Coraz częściej
przyłapywała się na poszukiwaniu w dziwactwach wskazówek i nawet
rozważała, czy nie potraktować ich poważnie! Ostatnio zaczęła
więc się bać. Szaleńcy zawsze święcie wierzą w sens swoich
wymysłów, przynajmniej na początku. Nikt w jej rodzinie nie miał
nigdy poważnych chorób psychicznych
(tak, nie raz pytała już o to swoją matkę), lecz nie jest
to przecież konieczne, by na nie zachorować. Odnosiła wrażenie,
że wszystkie niezwykłe rzeczy dotyczą również jej rodziny, ale
to nie oznacza, iż nie mogła sobie jedynie wmówić takiego
wrażenia. Na Boga, wciąż miała wyobrażenia o byciu zabitą przez
własną siostrę! Niezależnie od ich stosunków, czy normalne było
myślenie o czymś takim? Jak nic miał ją czekać przytulny pokoik
bez klamek, stylowy kaftanik bezpieczeństwa i wesoły ogień
trzaskający w wyimaginowanym kominku. Kto wie, może pójdzie na
całość i wyobrazi sobie do tego prywatną fontannę? Jak wariować,
to luksusowo. Po co się ograniczać? ... Właściwie mogłaby mieć tam
jeszcze prywatny ogród w stylu francuskim. To by było coś... Zdaje
się, że faktycznie zaczynała popadać w szaleństwo. Z dużym
wysiłkiem oderwała swe myśli od wszelkiego rodzaju zakładów
psychiatrycznych.
Właściwie,
gdy po przebudzeniu rozważała znaczenia swoich snów, w większości
uważała je za czysto symboliczne. Nie mogła odeprzeć od siebie
natrętnej myśli, że miały głębsze znaczenie, którego nie jest
w stanie zrozumieć. Że mózg próbował przywołać do niej coś, o
czym powinna od zawsze wiedzieć... Ten brak zrozumienia był dla
niej nie do zniesienia. I chociaż z reguły nie brała tych wariactw
dosłownie, w przypadku dzisiejszego sytuacja przedstawiała się
inaczej. Jeśli chodziło o samą scenę, która rozegrała się
między nią a Sybil, rozumiała ją do bólu dosłownie. To właśnie
przerażało ją najbardziej. Jak mogła myśleć w ten sposób o
siostrze! W gruncie rzeczy domyślała się, że bliźniaczka czuła
się bardzo samotna i większość tych niepokojących zachowań
brała się właśnie z poczucia nieszczęścia i beznadziei. Nikt
nie potrafił do niej dotrzeć, włącznie z Kate. Być może Sybil
nie radziła sobie do tego stopnia, że sama odrzucała od siebie
ludzi i zachowywała się skandalicznie, jednak nie mogłaby być
zdolna do...
Z
drugiej strony, wszystkie te makabryczne sytuacje...
- ...
Kate! Kaaaaaate! Katherine, gdzie ty się podziewasz? - brązowowłosa
zadrżała gwałtownie, słysząc czyjeś wołanie...
Inni przeczytali także:
❧ Broadminded Island ~ Rozdział 1 (część III)
❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część I)
'Wariatka' i ma na imię Katherine, już ją lubię. XD
OdpowiedzUsuńTak?! Bardzo, bardzo mnie to cieszy <3 XD
UsuńTylko ciekawi mnie, dlaczego lubisz to imię... ? Nie jestem pewna xD
Podpowiedź, kojarzysz pewna grę w której są dwie bohaterki gdzie jedna ma na imię Katherine a druga Catherine?
UsuńPrzyznam, że tej gry nie kojarzyłam i musiałam troszkę poszperać. Chyba już zaczynam rozumieć o co chodzi... Ciekawe, może kiedyś ją obczaję ^-^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń