Z
podziękowaniami dla Kany za całe otrzymane do tej pory wsparcie.
Dzięki Tobie ta stronka wciąż istnieje. Mam nadzieję, że cała
historia spodoba Ci się przynajmniej równie jak jej prolog. Dam z
siebie wszystko!
Z
najlepszymi życzeniami,
Cons
Broadminded
Island:
Poznać
Rozdział
1: Koszmar (cz. I)
Pewnej
deszczowej, mrocznej nocy młoda dziewczyna stała nad klifem.
Porywisty wiatr szamotał jej długimi do bioder włosami we
wszystkie strony. Miała na sobie zwiewną szyfonową sukienkę w
różnych odcieniach zieleni, błękitu i bieli. Obecnie w materiale
nie było jednak lekkości. Przemoczony do suchej nitki, przyklejał
się do ciała niczym druga skóra. Co dla niej samej zaskakujące,
tym razem suknia została ozdobiona plecionym paskiem, w którym
można było dostrzec czerwień, złoto, pomarańcz... Nagle zza
krawędzi lasu wychynęła postać. Jej czarne, długie do łopatek
włosy były strasznie potargane. Miała rozbiegane spojrzenie o
nienawistnym wyrazie. Spojrzenie obłąkanej. Widząc je dziewczyna
poczuła ogromne szpile bólu przebijające serce. W tej jednej
chwili naprawdę czuła, jakby fizycznie zostały w nią wepchnięte.
Stała nieruchomo, nie mogąc się poruszyć, podczas gdy czarnowłosa
siostra podchodziła do niej. W końcu zatrzymała się naprzeciwko,
bardzo blisko. Przeniosła na na nią wzrok, ich spojrzenia spotkały
się. Raniło to zmokniętą długowłosą, niemal rozrywało od
środka jej duszę. Patrząc w oczy przybyszki czuła się, jakby tak
naprawdę patrzyła we własne. Ten sam kolor - błękit pochmurnego
nieba, ta sama żywotność. Jedyną różnicę stanowił ich wyraz.
Cała toksyczność wyzierająca z Sybil... Nigdy nie potrafiła jej
pojąć. Już tyle lat nie mogła opanować bezczynnego przerażenia.
Czy to miało się nigdy nie skończyć?
-
Przestań... Nie patrz na mnie w ten sposób... Jeśli masz zamiar
zawsze tak się zachowywać, lepiej w końcu odejdź! - krzyknęła,
wybijając swój głos ponad świst wiatru. Siostra uśmiechnęła
się, ale nigdy nie był to dobry uśmiech. Zdawał się zimny i
wyrachowany. Za moment równie szybko, jak wcześniej, wyraz tej
twarzy znów się zmienił. Przybrała obojętną postawę.
-
Jak chcesz – odparła i bez zbędnych zakończeń zepchnęła
towarzyszkę do rozszalałego morza. Spadając dziewczyna widziała,
jak postać z wysoka macha jej na pożegnanie, po czym na zawsze
znika z pola widzenia. Młóciła rękoma w powietrzu, aż uderzyła
gwałtownie o powierzchnię. Upadek wycisnął powietrze z płuc.
Zobaczyła wokół siebie morskie odmęty, zajmujące całą
przestrzeń, oraz swoje jasnobrązowe włosy unoszące się w wodzie.
Zmartwiała. Mięśnie zwiotczały jej przez potworny chłód, znów
nie mogła wykonać żadnego ruchu. Powieki zaczęły ciążyć,
słona woda szczypała boleśnie oczy. Jak przez mgłę ujrzała
jeszcze raz chmarę bąbelków ulatującą w górę... Końcowe
resztki tlenu, które pozostały w jej ciele. Wiedziała, że umiera.
I tak samo jak zawsze, w żałosny sposób nie zdołała tego
przewidzieć, ani cokolwiek zmienić.
Obudziła
się i poderwała do pozycji siedzącej. Łapała spazmatycznie
powietrze. Jego nagły dostatek poraził ją tak, że zaczęła się
krztusić. Padła bezwładnie na poduszki, kaszląc. Kręciło jej
się w głowie...
Wkrótce
nieco się uspokoiła. Dyszała teraz cicho, wtulona skronią w
miękką pościel.
-
To sen, Kate... – wymruczała w końcu na głos, zirytowana własną
paniką i słabością, po czym dźwignęła się gwałtownie do
góry. Oderwała się tym sposobem od otuchy, którą przynosiło
ciepłe łóżko. Co więcej, tak nagły ruch wywołał nasilenie
zawrotów głowy, poczuła mdłości. Z trudem wsparła się na
dłoniach, nie pozwalając sobie upaść. Potem wstała chwiejnie i
ruszyła do łazienki. Nie umiałaby zliczyć wszystkich tych
momentów w swoim życiu, w których cieszyła się, że ma luksus
posiadania własnej toalety. Na dodatek drzwi prowadzące do
pomieszczenia znajdowały się blisko, w jej pokoju. Mimo to
poruszała się powoli, ślamazarnie. Nie wiedzieć czemu, ślizgała
się na podłodze pokrytej jasnymi panelami. Bała się, że nie
zdąży, ale powtarzała sobie, że to już niedaleko. Jeszcze tylko
kilka metrów, Kate. Trzymaj się. W końcu zdołała dotrzeć do
zbawiennego wejścia, a odczuwała to tak, jakby była to najcięższa
i najdłuższa podróż w całej jej egzystencji. Miała ochotę
trzasnąć się w ucho za taką rozmiękłość. Wchodząc do
łazienki od razu poślizgnęła się na kafelkach i trzasnęła o
nie załamującymi się pod nią kolanami. Wydała z siebie cienki
jęk. W ostatniej chwili doczołgała się do muszli klozetowej, aby
zwymiotować. Kiedy skończyła, podniosła się z trudem. Czuła w
nogach ból tępo promieniujący z kolan. Spojrzała na nie... Mogła
tylko spekulować jak rozległe będą siniaki po stłuczeniach, lecz
w ogólnym rozrachunku niezbyt ją to obeszło. Zdawała sobie
sprawę, że istnieje coś znacznie ważniejszego, chociaż nie
wiedziała jeszcze, co to takiego. Była otępiała. Przez chwilę
patrzyła w dół, choć bodźce wzrokowe nie docierały do jej
umysłu. W końcu zauważyła kałużę zbierającą się wokół
niej. Zdumiona, rzuciła okiem na swoje ogromne lustro i natychmiast
znieruchomiała ponownie. Była przemoczona od stóp do głów.
Nie... Niemożliwe, stwierdziła z miejsca. Być może coś jej się
przewidziało, albo po prostu wciąż śniła... Zaczęła wodzić
dłońmi po swoim mokrym ciele, uszczypnęła się w przedramię.
Nie... Próbowała wmówić sobie, iż to tylko pot. Jednak patrzyła
we własne, rozszerzone strachem oczy i doskonale widziała, że
nijak tego nie kupuje. Nie potrafiła oszukać samej siebie. Nawet
nie zauważyła kiedy mózg zaczął lepiej pracować, a nudności i
zawroty głowy minęły. Wszystko to nienaturalnie się ucięło, w
tylko jednej chwili. Takie sytuacje często jej się ostatnio
zdarzały. Tym razem bardziej na siebie uważając – choć bądźmy
szczerzy, miała świadomość, że i tak porusza się niebezpiecznie
szybko – wróciła do pokoju. Wbiwszy spojrzenie w swoje łóżko,
osłupiała po raz kolejny. Widać było mokre odciski stóp i ślady
poślizgnięć odchodzące w stronę pomieszczenia, w którego progu
właśnie stała, lecz samo łóżko... Pozostało całkiem suche.
***
Inni przeczytali także:
❧ Broadminded Island ~ Rozdział 1 (część II)
❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część I)
Czemu?!? Czemu piszesz coś takiego że ja tu prawie umieram. Aktualnie sprawiłaś że nie będę cię już wspierać. Ja cię będę dręczyć abyś pisała tutaj jak najczęściej. :) To co piszesz jest naprawdę dobre.
OdpowiedzUsuńŁoooo...?! Dziękuję! :O
UsuńAż takiej reakcji się nie spodziewałam :OOO
Ogromnie, ogromnie (!!!) się cieszę, że tak pozytywnie odebrałaś mój tekst! Nie potrafię ująć słowami tego, jak bardzo jestem wdzięczna. Dzięki <3
Zapowiada się chyba ciekawa opowieść, no i widzę że na ogół lubisz robić postacie które lubią sobie popanikować. Chyba nawet wiem jak to wykorzystać...
OdpowiedzUsuńWinna XD
UsuńCo tu kryć, tworzone przeze mnie postaci pierwszoplanowe powstają na wzór mnie samej i ewidentnie to widać xD
Na ogół dobieram cechy w taki sposób aby wszystkie były podobne, a zarazem istotnie się różniły (a w każdym razie próbuję XD), lecz akurat moje panikarstwo w istocie występuje u większości z nich xD
Dziękuję, że tu jesteś <3
... Chciałoby się poprosić, żebyś nie robił Katrel krzywdy, ale wiem, że to zbyt duże oczekiwanie XDDD
Czy ja kiedykolwiek kogoś skrzywdziłem?
UsuńHm, jako nowej osobie ciężko mi to stwierdzić. Zauważyłam już, że odpowiedź na to pytanie zależy od punktu widzenia osób, które spytam xD
UsuńChociaż ja sama myślę, że faktycznie Twoja działalność to nie wyrządzanie krzywdy... Tak mi się w każdym razie zdaje xD
Heloł there. Ciekawy tekst.
OdpowiedzUsuńHeloł ^-^
UsuńSuper, że Cię zaciekawił, dzięki <3