Terminarz rozdziałów

Broadminded Island, rozdział 3, część 2 - DOSTĘPNA, dalsze rozdziały w przygotowaniu
Dzieje Emeraldy, rozdział 4 - w przygotowaniu

O.Z.S.M. Dywizja V (publikowana na blogu Blue Neko) - w przygotowaniu

Kolejne rozdziały w przygotowaniu :)

Nowa seria już wkrótce...

Nowa seria już wkrótce...

niedziela, 8 kwietnia 2018

Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część II)

Dzieje Emeraldy
Rozdział 1: Zamieszki (cz. II)


***
  Wszedłszy do swej komnaty Kathryn zdjęła z siebie pelerynę, po czym odłożyła ją na krzesło.
- Wasza Wysokość, proszę zaczekać! Pozwól, że pomogę, Szmaragdowa Pani... - zaprotestowała ze zmieszaniem służąca, nieśmiało wślizgując się do sypialni królewny.
- Skoro musisz... - westchnęła ciężko, lecz stanęła nieruchomo. Spojrzała na poddaną w dość miły sposób, widać było po niej jedynie zmęczenie.
- Proszę mi wybaczyć nachalność... Popołudniowa uczta rozpocznie się za kilka godzin, więc w tym czasie, czcigodna Pani, będziesz mogła odpocząć po trudach podróży. Dopilnuję, by nikt nie przeszkadzał w twym odpoczynku.
- Dziękuję Ci, Dorothy – odparła cieplejszym tonem. Mimo swej głębokiej niechęci do wykorzystywania służebnych w niemalże każdej czynności mogła przyznać, iż ta służka przypadła jej do gustu. Cechowała się ona bowiem wrodzoną spostrzegawczością i rzetelnością. Królewska córka irytowała się specyficzną natarczywością kobiety w pewnych sferach, jednakże wchodziło to w zakres obowiązków Dorothy. Królewna doskonale zdawała sobie z tego sprawę, więc niesłusznie byłoby winić towarzyszkę. Wszakże za wszystkie zalecenia odpowiadał jej ojciec...
- Przyniosłam dla Ciebie suknię, którą wczoraj zdecydowałaś się wybrać na dzisiejsze popołudnie, czcigodna Pani. Wyjęłam już również twą ulubioną spinkę do włosów, pantofelki oraz gorset...
- Który potrzebny będzie mi równie, jako innymi dniami. A więc wcale, w istocie – przerwała jej z lekkim rozbawieniem. Ascentówna bowiem od wielu lat odmawiała noszenia gorsetu. Zlecała szycie ubrań imitujących tą część garderoby w razie dworskiej konieczności, lecz nosiła się w sposób częstokrotnie gorszący dwór królewski swoim niedostatkiem dostojeństwa. Nie budziło jej wątpliwości, że króla niezwykle bulwersował obecny stan rzeczy. Wciąż wywierał na córkę strategiczne naciski mające zmienić zachowanie sukcesorki tronu.
  Zaczęła rozpinać podróżną suknię, która odznaczała się jeszcze większą prostotą, niż królewskie stroje. Gdy dziewczyna udawała się poza stolicę zwykle wkładała diadem, aby poddani mogli ją rozpoznać. Przez sam ubiór niektórym wydawała się być dziwaczną, średnio zamożną szlachcianką. Po udzieleniu królewskiej córce pomocy w przebraniu się, Dorothy pozostawiła ją samą. Kasztanowowłosa zasiadła więc przy toaletce, aby samodzielnie się uczesać. Lubiła wykonywać tą czynność w samotności, powoli, jednocześnie rozmyślając. Choć mogło się to wydać próżnym, znajdowała też upodobanie w spoglądaniu na swe lustrzane odbicie. Powodował to fakt, iż rysy twarzy dziewczyny bardzo przypominały szlachetną urodę jej ukochanej matki, Aldany. Krew płynąca w żyłach Kathryn stanowiła jedną z niewielu pamiątek pozostałych światu po wdzięcznej władczyni.
***
  Królewna stała u wrót swojej komnaty, przygotowana do wyjścia. Włosy skryła pod kapturem lichej szaty. Odzienie tego typu można było zobaczyć u lepiej usytuowanych chłopek dostarczających właśnie produkty żywieniowe do pałacu królewskiego. Dziewczyna spojrzała wyczekująco przez okno i po chwili podjęła cichą wędrówkę w dół schodów. Na kilka godzin pozostawiła ją służba, natomiast za moment miało dojść do zmiany wartowników. Sytuacja przedstawiała się tego dnia wyjątkowo korzystnie. Dziedziczka tronu uważała, aby nie napotkać nikogo na korytarzach... Obok kuchni wykorzystała zgiełk, aby prześlizgnąć się do wyjścia służbowego i wmieszać w tłum wychodzących dostawczyń. Znalazły się na placu, gdzie strażnicy zajmowali się zamianą. Nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na kobiety. Po dostatecznym oddaleniu się wzdłuż zewnętrznej strony bramy odeszła od grupy i wbiegła do Pradawnego Lasu.
  Jedynie ta część miasta pozostała niezmienna od wieków. Historia owej malowniczej zieleni sięgała starych czasów, gdy Velfaren kształtował się, silny po zawarciu sojuszu z elfami. Król Gerald nie chadzał tutaj nigdy w głębi ducha zlękniony mocą, którą na wieki przesiąknęły korzenie drzew... Mimo obecnej niechęci i paniki ludu nikt jednak nie zdołał zniszczyć elfickiej spuścizny w tym zdumiewającym, ludzkim kraju połączonym wcześniej więzią z krainą nieśmiertelnej, najwspanialszej rasy na świecie. Las trwał dumnie, pomimo nieustannych zabiegów urbanizacji miasta. Verielda stała się najbardziej zaludnioną i najlepiej rozwiniętą technologicznie częścią państwa, lecz dużą jej część wciąż zajmowała – i po wieki zajmować miała – dawna magiczna kraina. Kathryn odetchnęła czystym, przesyconym energią powietrzem. Oto jej miejsce, najbardziej umiłowane i piękniejsze od wszystkich królewskich sukien, tysiąckroć urokliwsze od każdego pałacowego zdobienia. Doskonale znała przemierzane przez siebie ścieżki, wyczuwała mijane drzewa... Po kilku chwilach znalazła się już w miejscu, do którego zmierzała, a jej własna magia poruszyła się pod wpływem siły należącej do lekko uśmiechniętego starca.
- Mój mistrzu! - krzyknęła. Pierwszy raz tego dnia w pełni szczerze, radośnie się uśmiechnęła, a duże oczy królewny rozbłysły zielenią. Rzuciła się w objęcia mężczyzny, który mimo laski okazał się zręcznie przytrzymać dziewczynę... W odpowiedzi na odruchowy gest uczennicy zaśmiał się dobrotliwie.
- Witaj, moje Szmaragdowe Dziecię... - mruknął cicho.
 
 

Inni przeczytali także: 

      ❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 2 (część I)

      ❧ Broadminded Island ~ Prolog