Broadminded
Island:
Poznać
Prolog
Tego
poranka jeden ze słabych, godnych pogardy ludzi zawarł Złowrogie
Przymierze. Przez nawiązanie kontaktu z Diabłem oczywiście
sprawił, że granica między światem żywych a Piekłem na krótki
moment przetarła się. To im wystarczyło. Teraz chmara Piekielnych
Cieni krążyła w powietrzu szukając nosicieli, których dusze
będzie mogła zatruć. Wygłodniałe demony rzucały się na ludzi
schronionych w swych domach nie przebierając zbytnio w wyborze, czy
środkach. Byle tylko kogoś zgarnąć. Przyglądał się temu
obojętnie.
W
końcu sam wyruszył na łowy, niesiony przez wiatr. Należał do
tych wybrednych, znał się już na rzeczy. Wiedział co znaleźć,
żeby mieć większą i dłuższą przyjemność. Najlepsze były...
Noworodki. Jeszcze nieukształtowane, najczystsze dusze, przed
którymi czekało całe życie.
Mknął
szybko szukając jakiegoś szpitala... Nagle zobaczył dwa wielkie
światła emanujące z Najstarszego z lasów. Zatrzymał się
oślepiony. Nigdy by nie przypuszczał, że spotka go takie
szczęście. Jasne, czyste dzieci Magiczne. Błyskawicznie rzucił
się w stronę blasku.
Nie
był jeszcze w Magicznym, ale słyszał, czego mogą dokonać
mieszkające w nich Cienie. Wielkie zdolności, przynależności...
Dokonane szkody były przeogromne i zatrważające. Ponad to musiałby
być ślepym, żeby nie dostrzec, na jak potężną energię
natrafił. Im większa moc, tym większe zniszczenia... Tym więcej
zabawy.
Wraz
z powiewem nadmorskiej bryzy wkroczył między drzewa. W końcu jego
oczom ukazali się ci, których szukał. Młody mężczyzna gładził
rękę swojej kobiety, wciąż lekko dyszącej po porodzie. W jej
ramionach spoczywały dwie małe dziewczynki. Ustawiony wokół
rodziny skromny krąg Magicznych śpiewał cicho.
Jestestwo
złego ducha wzburzyło się pod naporem dobra otaczającego
zbiorowisko. Instynktowne zapragnął odsunąć się jak najdalej,
lecz nie miał najmniejszego zamiaru zrezygnować z tak smakowitej
szansy. Jednym susem dopadł do istotki o jasnobrązowych włosach i
wtedy ona popatrzyła na niego zupełnie tak, jakby mogła go
dostrzec. To przecież niemożliwe... Natychmiast zaczęła
gwałtownie wymachiwać małymi, kruchymi pięściami, wybuchnąwszy
głośnym płaczem. Jakaś niedostrzegalna siła szarpnęła go do
tyłu. Na chwilę zamarł oniemiały, nie mogąc uwierzyć, że
został odepchnięty przez nieświadome dziecko...
Wyczuwszy
nagłą zmianę w atmosferze, przestraszył się. Poczuł, że jego
czas się kończy. Musi działać bardzo szybko, w przeciwnym razie
nie zdoła nikogo opętać i będzie zmuszony wrócić tam, skąd
przybył. Ogarnęła go panika, słabł już z sekundy na sekundę...
Ostatkiem sił wniknął w ciało czarnowłosego dziecięcia.
Tym
razem nie został odrzucony.
Inni przeczytali także:
❧ Broadminded Island ~ Rozdział 1 (część I)
❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 1 (część I)
Nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś tak mi się spodobało że brak mi słów.
Super :)
Dziękuję! :)))
UsuńBardzo fajne i polecam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Arisu! <3
UsuńGwoli wyjaśnienia dla czytających: nie zmusiłam jej do skomentowania. Zrobiła to z własnej inicjatywy!!!... Ja tylko mocno skłoniłam ją do przeczytania postu XD
Nie wiem jakim cudem ale na telefonie nie znalazłeś tego prologu i dopiero na komputerze go znalazłem. Dziwne, ale wiele tłumaczy ten prolog. Szkoda że nie ma rozdziału drugiego tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńHm? Faktycznie dziwne trochu :O
UsuńTak, jak się czytało prolog to właściwie największa tajemnica części jest dla czytelnika odkryta od samego początku. To specjalnie wykonany zabieg z mojej strony, nawet czasem mnie gryzie czy nie jest to nazbyt łopatologicznie przedstawione. A i tak jak pytam znajomych, którzy to czytali, to nie każdy ogarnia... #Facepalm
Pracuję nad kontynuacją w swoim żółwim tempie, pomysły na wszystko są... Tak więc to tylko kwestia czasu. Przepraszam za ślamazarność. Cieszę się też ogromnie, że seria Cię zaciekawiła ^-^
Ale czego tu nie ogarniać?
UsuńTeż mnie to zastanawia >.<
Usuń