Terminarz rozdziałów

Broadminded Island, rozdział 3, część 2 - DOSTĘPNA, dalsze rozdziały w przygotowaniu
Dzieje Emeraldy, rozdział 4 - w przygotowaniu

O.Z.S.M. Dywizja V (publikowana na blogu Blue Neko) - w przygotowaniu

Kolejne rozdziały w przygotowaniu :)

Nowa seria już wkrótce...

Nowa seria już wkrótce...

piątek, 19 października 2018

Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 2 (część II)

Dzieje Emeraldy
Rozdział 2: Rozterki serca (cz. II)


  Był to równy jej wiekiem, blondwłosy książę.
- Hejże! Wasza Wysokość, cóż to za technika! Słowo daję, chociaż jesteś dziewczyną, rozłożyłabyś mnie na łopatki... Ha, choćby palcem! - zawołał ze szczerym podziwem, przyglądając się jej rozszerzonymi ze zdziwienia oczyma. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Kathryn z wyraźną trudnością oderwała się od treningu. Gdy odłożyła już miecz na ziemię, zwróciła się w stronę towarzysza i dygnęła przed nim z szacunkiem, unosząc rąbki sukni.
- Książę Archerze – powitała go spokojnym głosem, przymykając powieki.
- Och, nie bądź tak sztywna! Naszym przeznaczeniem stać się przyjaciółmi, jestem tego pewien, możesz więc zwracać się do mnie po imieniu, Wasza Wysokość!
- Po imieniu? Jakże by to być miało... - mruknęła z niepewnością. - Jeślibym rzec po imieniu ci nawet miała, pozwolić bym nie mogła, byś ty zwracał się do mnie szanowniej...
- A więc niechaj tak będzie, Kathryn! - zawołał, ani chwili się nie wahając. Niepomiernie zdziwiło to małą królewnę.
- Czy drwisz ze mnie, mój książę? Lekko podchodzisz do mnie i o przyjaźni prawić raczysz, jednak zdolności moje chwaliłeś, niby szczerze. Ślepą jam nie jest, wiem, że zajęcia moje aprobaty uzyskać nie mogą...
- Bzdura – przerwał jej bezceremonialnie chłopak.
- K-książę Archerze?... - wstrzymała powietrze, poruszona do tego stopnia, iż nie potrafiła nic więcej dodać.
- Powiedziałem, że to bzdura, jeśli nie zrozumiałaś – powtórzył butnie. - Wyobrazić sobie nie mogę, jak ktoś tak silny miałby nie mieć niczyjego podziwu.
- Jako sam rzekłeś, jam jest dziewczyną... Zajęcia te do ról mych nie należą...
- Mniejsza o role, kogo to obchodzi. Jesteś silna, bardzo silna! Zwinna i sprytna, chciałbym mieć połowę choć daru, którym jesteś obdarzona! Niczego godnego wstydu tu nie widzę. Szczerze mówiąc, twe ruchy, gdy walczysz, są dla mnie piękne – blondyn uśmiechnął się serdecznie, a jego szare oczy rozbłysły. Pochyliwszy się delikatnie chwycił jej dłoń, po czym ucałował ją lekko. - Podziwiam cię i szanuję, co powiedzą głupcy nie dbam! Dlatego też ośmielam się prosić: Wasza Wysokość, królewno Kathryn, czy zgodziłabyś się dla mnie mienić jedynie Kathryn? Chciałbym bliżej poznać siłę, którą posiadasz. Do licha, od dawna chciałem spytać! Czy mogłabyś uznać mnie swym przyjacielem? - jego postawa tak była otwarta i szczera, iż nie mogła udzielić innej odpowiedzi.
- Cóż to za bezwstydne słowa, które wyrzec się ośmielasz!... Cóż rzec mogę, tyś już jest przyjacielem moim!

- Córko? - z lekką konsternacją spytał starzec. Klinga jego drasnęła lekko alabastrową skórę królewny. Z jej ramienia spłynęła strużka krwi. Choć była niewielka, Mędrzec zaniepokoił się widocznie. - Cóż to z równowagi cię wytrąciło? Koncentrację swą utraciłaś...
- Racz mi wybaczyć, Mistrzu mój... W istocie kłopot pewien myśli me zmącił. Racz uwagi na to nie zwracać, wszystko zrobię, by nie powtórzyć owej niestosowności – odparła ze wstydem. Odruchowo dotknęła swojej rany, która pod tym właśnie dotykiem zabłysła delikatnie i natychmiast się zasklepiła. Dziewczyna spuściła odrobinę oczy, próbując wygnać z głowy myśli o przeszłości...
- Szmaragdowe Dziecię. Gdy strapienie męczyć serce twe zaczyna, trosk powierzyć temu starcowi się nie obawiaj. W chwili każdej wszystko możesz mi powierzyć.
  Mimo niepewności, tak też więc zrobiła.
- W ogromnej konfuzji się znajduję, Mistrzu. Narzeczony mój jawi mi się jako nieznany mężczyzna. Zachowanie jego coraz to bardziej niepokojącym jest. Zmiany tej nie pojmuję, nie wiem, jak pomóc mu bym mogła. Wspólny czas niezwykle trudny, lecz... Zapomnieć nie mogę o historii naszej. Czyż to nie towarzysz mój, przyjaciel, jedyny na ojca mego dworze? Czyż nie mają znaczenia wspomnienia nasze?... Czy wszystko to, co ważne dla nas było, naprawdę bezpowrotnie przepadać zaczyna?... Dlaczego tak ciemną jawi mi się jego ścieżka? - zakończyła cicho.
  Wciąż miała w swej pamięci dni, w czasie których prawdziwie poznała księcia. Początkowo zaprzyjaźnili się. Spędzali razem dużo czasu, podczas gdy gościł na dworze królewskim Velfarenu, by pobierać nauki. Sprawił, że w dworskim życiu Kathryn pojawiło się choć odrobinę światła. Kiedy niemal wszyscy spoglądali na nią z niezrozumieniem i niepokojem, on zdawał się ją rozumieć, a nawet podziwiać. Nie stanowiły dla niego problemu jej fizyczne ćwiczenia ani ekscentryczny ubiór. Z nim rozmawiała w dużym stopniu szczerze, choć naturalnie nie mogła sobie pozwolić na pełne zaufanie. Niektóre sprawy pozostać musiały w cieniu, dlatego więc jedynym powiernikiem był dla niej Mistrz i wiekowe drzewa przewspaniałego elfickiego lasu. Jednak nie zmieniało to faktu, iż Archer stał się dla niej ogromnie bliski. Zdawało się, że ich relacja stopniowo zaczęła ulegać zmianie, gdy król ogłosił zaręczyny pary. Doskonale pamiętała tamtą ucztę. Był to czternasty dzień jej imienia. Chłopiec uśmiechnął się wtedy z lekkim smutkiem i rezygnacją, ale także tęsknotą. Wyznał Kathryn, iż spodziewał się takiego obrotu spraw. Urodził się on bowiem jednym z książąt niewielkiego, sąsiadującego z Velfarenem państewka, któremu mimo potencjału i wielu surowców nie było jeszcze dane zbudować własnego imperium. Ojciec księcia – Adelbert Castel od kilku już lat ubiegał się o rękę Kathryn dla swojego syna i wynik tych negocjacji w końcu okazał się dla niego pomyślny... Archer miał od początku świadomość tej sytuacji, lecz nie wspomniał o niej przyjaciółce bojąc się, że ta zacznie spoglądać na niego inaczej. Dla niego również ważna była ich przyjaźń.
  Królewna co prawda praktycznie nie mogła przeciwstawić się decyzji ojca o jej małżeństwie, mogła jednak spróbować stawić opór... Mimo wszystko ostatecznie postanowiła nie tworzyć trudności. Poniekąd cieszyła ją perspektywa pojęcia przyjaciela za męża, była bowiem już w tak młodym wieku zmęczona życiem i patrzyła na tę sprawę boleśnie praktycznie. Obawiała się dnia, w którym zostanie jej przedstawiony narzeczony. Bała się, że okazałby się nim nieznajomy, z którym nie zdołałaby nawiązać porozumienia. Być może nawet miałby ją w pogardzie po bliższym zapoznaniu. Wiedziała, że dla korzyści politycznych ojciec byłby w stanie oddać ją bodaj w ręce tyrana. Jaką ulgę poczuła dowiedziawszy się, iż ma być inaczej. Toż miał to być Archer! O żadnej miłości między nimi nie było mowy, jednak wierzyła, że żaden to problem. Jako, iż łączyła ich przyjaźń, na pewno mieli dojść do wspólnego porozumienia i współżyć razem spokojnie, w zgodzie. Podzielał on wiele jej opinii o prowadzeniu królestwa, prawdopodobnym więc mogło okazać się odbudowanie świetności Velfarenu, a także rozwinięcie potencjału Premeysinu, aby stał się znakomitym, sojuszniczym krajem! Młoda Kathryn nie potrafiła sobie wyobrazić pomyślniejszego losu.
  Nie przewidziała jednak jednego. Ludzie ulegają zmianom i choć jej poglądy oraz uczucia nie zmieniły się, ostatecznie okazało się, że z Archerem sprawa miała się inaczej. Z czasem bardzo się poróżnili. Nie rozumiała zachowania swojego narzeczonego, jedno jedynie wydawało się pewne – przyszedł moment, gdy przestała wystarczać księciu. Zdawał się chcieć czegoś innego niż ona, czegoś więcej. Była również pewna, że mierzył się z niewiarygodnymi kłopotami, zaobserwowała bowiem jego strapienie. Jednak nie byli już dziećmi – Archer nie pragnął się jej zwierzać ani poprosić o pomoc. A przecież mieli spędzić razem życie władając wspólnie dwoma państwami! Z czasem książę stał się w oczach królewny równy wszystkim innym dworzanom. Nie wspierał już narzeczonej, a jej dziwactwa, które kiedyś nieskrępowanie chwalił, zdawały się być mu obrzydliwe. Brązowowłosa nie potrafiła zmienić jego nastawienia, sprawić, aby chciał szczerze z nią porozmawiać. Wymieniali między sobą już tylko oskarżenia, nie ciepłe słowa. W głębi serca dziewczyna jednak nie potrafiła nie uważać chłopca za swego pierwszego, jedynego przyjaciela. Wciąż miała nadzieję, że zdoła pobudzić w jego wnętrzu duszę tego dziecka, które niegdyś poznała.
- Córko moja, cokolwiek los ci przyniesie, jedynym co zrobić możesz jest jasne i pełne rozmysłu spojrzenie w przyszłość – po chwili milczenia odezwał się Mędrzec. Jego głos zdawał się odrobinę przygaszony. Mówił współczująco, lecz ze smutkiem. - Wiesz już, jaki los przypadł ci w udziale. W tej sprawie niestety mocy nie mam, by ci pomóc. Czy książę Castel odwrócić się zdoła od drogi, którą kroczy, rzec nie potrafię... Stać przy twym boku będę zawsze, jakiej decyzji podjąć nie zechcesz. Prosić cię chcę jedynie, byś pomna była na moje nauki i każdy wybór podjęła w zgodzie ze swym umysłem. Wsłuchuj się w siebie i pozwól intuicji cię poprowadzić. Nigdy jej nie zagłuszaj... Do zamku wracać już winnaś, by kłopotów uniknąć. Nazajutrz dokończymy lekcję fechtunku.
- Tak jest, mój Mistrzu... Dzięki ci wielkie za twe słowa. Jam jest teraz spokojniejsza – jej głos zadrżał lekko, lecz uśmiechnęła się do niego promiennie i ucałowała z wdzięcznością jego policzek. Odłożyła miecz starca na miejsce, w którym leżał wcześniej, po czym ruszyła w stronę leśnej gęstwiny. - Bywaj i czekaj mnie nazajutrz! - zawołała na pożegnanie, machając do niego jeszcze, a zaraz potem zniknęła między smukłymi drzewami.
- Bywaj, moje biedne Dziecko, moja Emeraldo... Beznadziejny starzec, serca powiedzieć ci wciąż nie mam. Ścieżka tego młodzieńca nie tak ciemna, jako myślisz, bowiem ona... Ona jest znacznie podlejszą jeszcze. Już niebawem przekonasz się... Obyś miała wtedy dość siły i przytomności umysłu, by taki koniec, jako twoją matkę cię nie spotkał. Oby nie zawiodły cię me nauki... - wyszeptał stary mężczyzna tak cicho, iż nikt prócz drzew i najbliższych zwierząt skrytych w swych norach nie mógł go usłyszeć. Przytrzymał swój kapelusz, nagle poderwany mocnym porywem wiatru i spojrzał w niebo, tonąc w rozważaniach o przyszłości. 
 
 

Inni przeczytali także: 

      ❧ Dzieje Emeraldy ~ Rozdział 3 (część I)

      ❧ Broadminded Island ~ Prolog

 
 
   

1 komentarz:

  1. Czyli jednak narzeczeni z przymusu tak jak to zawsze w takich czasach, i z tego co widzę będzie jeszcze gorzej w tych relacjach...

    OdpowiedzUsuń

Zawsze czekam na Twoje opinie <3