Dzieje
Emeraldy
Rozdział
3: Ojciec (cz. I)
Wróciwszy
do zamku, przekradła się prędko do swej komnaty i wzięła za
przebieranie w odświętną suknię, którą miała nosić na uczcie.
W połowie jej wysiłków ku idealnemu ułożeniu fałd brokatu cicho
zapukała Dorothy.
-
Wejść – zawołała Kathryn, nie przerywając.
- Pani...
- wyrwało się służącej markotnym głosem, gdy ujrzała
przyodzianą królewnę. Na twarzy kobiety zagościł lekko
zniechęcony grymas.
- Och,
Dorothy, wiesz dobrze, iż odziewać się wolę sama. Z tobą nie ma
to związku... Ojcu memu bym cię pochwalić mogła nawet, jednak
ceni on me opinie tak ogromnie, iż pewnie natychmiast ukarać by cię
rozkazał – odrzekła natychmiast dziewczyna. Zachowała neutralny
ton, jednak jej zielone, odziedziczone po matce oczy zdradzały
troskę. Nie chciała zranić uczuć służki.
W
końcu zasiadła przy toaletce i wpatrzyła się w lustro.
- Możesz
mnie uczesać – stwierdziła prosto, co spotkało się ze
zdziwionym spojrzeniem dwórki. Kathryn rzadko pozwalała wyręczyć
ją w czesaniu. Zazwyczaj zdarzało się to gdy się spieszyła, była
zmęczona lub chciała w jakiś sposób nagrodzić służącą.
Dorothy uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, Wasza Wysokość!
Wyczesała delikatnie włosy królewskiej córki, uśmiechając się serdecznie. Wydawała się szczerze cieszyć powierzoną jej czynnością.
- Oczywiście, Wasza Wysokość!
Wyczesała delikatnie włosy królewskiej córki, uśmiechając się serdecznie. Wydawała się szczerze cieszyć powierzoną jej czynnością.
Kasztanowy
kolor włosów Kathryn również przypominał zmarłą królową,
lecz nie można było jednoznacznie stwierdzić, czy w istocie od
niej pochodził. Król Gerald także miał podobny odcień nim
posiwiał niemal zupełnie... Ach, ojciec. Dziedziczka tronu nie
mogła powstrzymać ponurości na myśl o nim. Jej ojciec...
W każdym razie naturalna faktura włosów królewny zdawała się stanowić poniekąd mieszankę obojga rodziców. Podczas gdy włosy króla były dość proste, a głowę Aldany zawsze pokrywały mocne, gęste loki, Kathryn miała naturalne zdecydowane fale, które miejscami również przeistaczały się w delikatniejsze loki.
W każdym razie naturalna faktura włosów królewny zdawała się stanowić poniekąd mieszankę obojga rodziców. Podczas gdy włosy króla były dość proste, a głowę Aldany zawsze pokrywały mocne, gęste loki, Kathryn miała naturalne zdecydowane fale, które miejscami również przeistaczały się w delikatniejsze loki.
Dziewczyna
poczuła pokusę, aby zapytać towarzyszkę o jej wspomnienia
związane z królową, jednak powstrzymała się momentalnie. Królowa
Aldana była tematem tabu na całym dworze. Rozmawiano o niej często
po kątach, jednak każdy, kto chciał zachować swą głowę
przytwierdzoną do szyi pilnował, aby owe konwersacje w żaden
sposób nie dotarły do uszu króla.
Dorothy
zakończyła czesanie półelfki, więc odłożyła szczotkę,
wygładziła jej bogatą suknię i włożyła na głowę królewny bogato
zdobiony, ciężki wieczorny diadem. Zaraz potem razem wyszły z
komnat i udały się do jednej z najbogatszych sal na zamku.
Kathyn
nie lubiła ciężkich koron. Uważała je za przesadzone i
niefunkcjonalne, jednak taka moda panowała w jej kraju... Osobiście
za symbol rangi wystarczyłyby jej lekkie, delikatne diademy elfickie
Aldany. Jedyny, który zdołała zachować spoczywał ukryty za
deskami zdobionej boazerii w jej komnacie, gdyż nikt na dworze nie
mógł dowiedzieć się, iż go posiada.
-
Ach, oto moja córka – powiedział król ponurym głosem, wskazując
na nią dłonią, gdy para ciężkich drzwi do pełnej przepychu sali
otworzyła się z trzaskiem. Półelfka zastanawiała się czy jako
jedyna wyraźnie słyszała odpychające zniechęcenie w głosie
ojca za każdym razem, kiedy wypowiadał słowa "moja córka", czy też po
prostu każdy to ignorował. Pomimo świadomości przyrodzonej
głupoty większości ludzi (szczególnie wśród arystokracji),
podejrzewała drugą ewentualność. Tymczasem dygnęła grzecznie, unosząc
rąbki sukni i skłaniając głowę tak, by nie zrzucić z siebie
korony. Była to dla niej zawsze trudna czynność. Błyskotka
wydawała się stworzona, aby spaść i potoczyć się z brzękiem po
podłodze. Przypuszczała, że można by nią nawet rzucać i w ten
oto sposób opracować nową dyscyplinę sportową na turnieje. Coś na kształt
rzutu dyskiem.
Z
nieporuszonym wyrazem twarzy usiadła przy długim stole u boku
Archera. Zewsząd dobiegły ją pozdrowienia, na które odpowiedziała
grzecznie z serdecznym uśmiechem. Narzeczony nie odezwał się ani
słowem i starał się omijać ją wzrokiem.
- Witaj,
mój ukochany. Jakaż to radość cię widzieć – odpowiedziała
miękkim głosem, pokonując pragnienie odpowiedzi tym
samym zachowaniem. Niezrażona jego uporem spojrzała na niego,
uśmiechając się z czułością. Uwagi biesiadników nie umknęło
zachowanie księcia. Cóż on wyprawiał?
W
tym samym czasie podano gęsi w gęstym sosie żurawinowym. Stojąca
za swą panią Dorothy odeszła na chwilę, aby pomóc kuchennym w
serwowaniu dań i wina.
- Olśniewająca
Emeraldo! Jak zwykle wyglądasz niczym najdroższy szmaragd! - podjął
z zachwytem drugi sąsiad dziewczyny przy stole, siedzący po jej
lewej stronie.
-
Tyś natomiast jest jako zwykle szarmancki, kochany baronie –
odparła z delikatnym śmiechem, zwracając tułów ku mężczyźnie
w podobnym królowi wieku. Zarówno wśród dworzan, jak i poddanych
w całej krainie znana była jako królewna Emeralda. Przydomek ten
pochodził od szmaragdu, który przywodziły na myśl oczy Kathryn
oraz jej upodobanie do zieleni. Inny wariant owego przydomku stanowił
tytuł Szmaragdowa Pani, który za życia nosiła matka, a obecnie
ona sama. Wiadomym było, że to tytuł nadany przez ludność na
pamiątkę pięknej królowej, lecz o tym nie mówiło się głośno.
Król nienawidził tego nazwania. Próbował je zresztą ukrócić,
jednak przylgnęło tak mocno, iż w istocie nic nie mógł uczynić.
-
Szczera to prawda, królewno! - zapewnił solennie rozmówca. - Być
może twój luby tego nie dostrzega, jednak zapewniam, że jest
odosobniony w tej materii – wyłożył, mrugając filuternie do
Kathryn. Spięła się ledwo widocznie na wzmiankę o Archerze, lecz
zaśmiała się jeszcze głośniej, delikatniejszym tonem.
- Dziękuję
ci z serca całego! Ogromniem jest rada twym słowom – odrzekła ciepło,
jakby nic się nie stało. Wpadło jej na myśl, aby wytłumaczyć
narzeczonego nieudanym polowaniem, jednak jego wyraźne wytrącenie z
równowagi podpowiedziało kasztanowowłosej, iż sam zainteresowany
może zniweczyć jej wysiłki i rozpocząć przez to publicznie
kłótnię. Nie ufała dziś ogładzie księcia, postanowiła więc
milczeć. Uda, iż zachowanie przyjaciela jej nie przeszkadza i jest
całkowicie wtajemniczona w jego powody, a tymczasem on niech się z niego wytłumaczy, jeśli i jak zechce.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zawsze czekam na Twoje opinie <3