Broadminded Island:
Poznać
Rozdział 3: Stagnacja (cz. I)
Katherine już od wejścia do domu przeczuwała, że matce się pogorszyło... Coś się stało. Nie wiedziała skąd to odczucie, było po prostu coś w unoszącym się wokół powietrzu, jakaś pustka w głębi matczynych oczu, mocniejsze napięcie w jej mięśniach... A najbardziej prawdopodobne, że Kate zwyczajnie miała jakieś zwidy. Może to naprawdę z nią jest coś nie tak, skoro wszędzie szuka teorii spiskowych?
- Gdzie jest Sybil? - zapytała nagle Sarah, widocznie się ocknąwszy.
- Od wejścia do domu od razu poszła do swojego pokoju, żeby na nas nie patrzeć – odburknęła młodsza siostra bez humoru. Amelie zerknęła na nią niespokojnie.
Prawdę mówiąc, Katherine miała tego dość i kończyła jej się cierpliwość. Matka najwidoczniej miała jakieś problemy, była na coś chora, ale nie raczyła wspomnieć o jakichkolwiek konkretach. Nakładała na dziewczyny ograniczenia i cały czas zaganiała je do domu, ale kiedy już w nim były, nie mówiła nic. Zastraszona i praktycznie nieobecna próbowała odciąć swoje dzieci od zewnętrznego świata bez widocznego powodu dla samych zainteresowanych. A dziś sytuacja się pogorszyła i zaczęła zachowywać się gwałtowniej, wręcz przerażająco. Czy od teraz tak ma być? - zastanawiała się Kate. Czy będzie coraz bardziej zaborcza, ale przy tym milcząca? Jak długo to potrwa i o ile bardziej niedorzeczne stanie się życie całej rodziny w tym czasie?
- Mamo – zaczęła w końcu brązowowłosa poważnym tonem. Obie głowy obróciły się w jej stronę. - Myślę, że byłyśmy cierpliwe wystarczająco długo.
- Kate... - Amelie chciała ją powstrzymać, ale nie zdołała powiedzieć nic więcej. Sama już nie wiedziała czy powinny się nie odzywać, czy zacząć protestować. Pozornie kłótnie nie mogły pomóc, jednak co im jeszcze zostało? Większość prób rozmowy bądź wyciągnięcia rodzicielki z tego stanu na inne sposoby, których podejmowały się w przeszłości, nie powiodło się.
- Amelie dzisiaj musiała zrezygnować z ważnych planów – kontynuowała Katherine, jakby siostra wcale się nie odezwała. Podjęła już decyzję. - Każda z nas ma swoje obowiązki, a te, które miała dziś do wypełnienia Amelie dotyczyły też innych osób w szkole. Zawsze nas uczyłaś, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje zadania, zwłaszcza wobec innych. Am zostawiła dzisiaj swoją drużynę, w najmniej odpowiednim do tego momencie, i zrobiła to na twoje polecenie. Chyba nadeszła chwila, żebyś nam wyjaśniła, dlaczego musiała to zrobić. Nie możesz stawiać nas w takiej sytuacji bez podania nam żadnego powodu, mamo.
Ich uszu dało się słyszeć ciche szuranie dochodzące od strony schodów. To Sybil niemal niepostrzeżenie przemknęła na dół, aby przysiąść lekko na schodach zaraz pod stropem. Wpatrzyła się w zaistniałą scenę, skuliwszy się lekko na pospiesznie wybranym miejscu. W tej chwili przypominała nieco kota kryjącego się w półmroku, lecz jednocześnie obserwującego otoczenie.
Matka milczała przez chwilę, przygryzając usta. Kate już miała ją popędzić, gdy w końcu się odezwała:
- Rozumiem, że może być wam trudno to pojąć... Wszystko co mówisz, to prawda. Ale musicie wiedzieć, że tam na zewnątrz jest wiele niebezpieczeństw, których nawet sobie nie wyobrażacie. Nie chcę was stracić, dziewczynki... Nie mogę. Jesteście jedynym, co mi zostało! Nic już nie mam, a nawet gdybym miała... Odkąd przyszłyście na świat, żyłam tylko dla was i Charlesa. Teraz już go nie ma... Bez was zostanę z niczym i... Nie przeżyję tego – szepnęła cicho.
- Mamo, to niedorzeczne. Rozumiem, że jest ci ciężko, naprawdę rozumiem! Kochałaś tatę tak mocno, że nawet nie mogę wyobrazić sobie tego. Zabrzmi to brutalnie, ale wypadki śmiertelne się zdarzają. Przecież nam też jest bez taty trudno, a twoje zachowanie pogarsza naszą sytuację... Jedyne co wszystkie możemy zrobić, to wierzyć, że kiedyś znów się z nim spotkamy, ostatecznie. A życie ciągle wiąże się z niebezpieczeństwami. To absurd, mamo. Chcesz nas chronić, ale przed czym? Każdemu człowiekowi może się coś stać w każdym momencie – choroba, wypadek w drodze do szkoły i domu, nawet wypadki w samym domu. To stan rzeczy, który się z życiem wiąże, nikt nie może przed nim uciec. I to nie powód, żeby tracić radość życia!
Im dłużej Kate mówiła, tym żywiej brzmiała. Cały monolog wyłuszczyła z przejęciem mając nadzieję, że dogada się z matką, lecz na jej twarzy zobaczyła gniew i ból.
- Nie mów ani słowa o żadnym wypadku, Katherine! Nie masz o niczym pojęcia! Zupełnie nie wiesz, o czym mówisz! W jakim świecie żyjesz! - wykrzyczawszy te słowa, Sarah zerwała się z fotela i uciekła do kuchni.
Tego dnia próbowały jeszcze kilkakrotnie, ale znów nie udało się im wyciągnąć z niej niczego więcej.
***
Mijały dni i tygodnie, a sytuacja w domu dziewczyn nie uległa zmianie. Ich życie zawisło gdzieś w niebycie, stanie zawieszenia, z którego nie mogły się wyrwać. Tymczasem matka wciąż ograniczała ich wolny czas poza domem. Czuły się jak w więzieniu.
Sybil się wściekała, chociaż nie mówiła wiele. Rzucała jedynie pełne nienawiści spojrzenia i chodziła niespokojnie po swoim pokoju, niczym uwięzione zwierzę. Odkąd siostry pamiętały, miała to w zwyczaju.
Kate była sfrustrowana. Często kłóciła się z Sarah, próbując z niej wydobyć choć okruchy informacji. A z boku tego wszystkiego stała Amelie, którą przez obecne wydarzenia dopadało ogromne odrętwienie. Zastanawiała się czasem czy z całej rodziny to właśnie ona nie jest najbardziej podobna do matki, nie tylko z wyglądu. Obie miały problem z rozmową, a w chwili problemów życiowych uciekały od nich w wewnętrzny niebyt. Coś w sercu najstarszej siostry mówiło jej, że to nie był zdrowy nawyk.
- ...Pani Dragonne, mówię do ciebie. Amelie Dragonne! - wołanie zagniewanej nauczycielki w końcu przebiło się przez zobojętniały umysł blondynki. Zamrugała.
- Ach. Bardzo przepraszam, pani profesor! Czy mogłaby pani powtórzyć pytanie? Bardzo przepraszam, to niechcący...
***
- Martwię się o nią – stwierdziła stanowczo Katherine, patrząc przez okno szkolnego korytarza na boisko.
- Jesteś pewna, że nie przesadzasz? Przecież Amelie jest z was najbardziej opanowana. To wy się ciągle pieklicie – Danielle odgarnęła falę jasnych włosów, utkwiwszy w przyjaciółce chłodne, poważne spojrzenie.
- Dan, a co innego mają robić? W takiej chorej sytuacji to chyba normalne, że Kate próbuje wszystkiego, co nie? Ja sobie nie wyobrażam, żeby nasi rodzice zamknęli nas w domu na wszystko poza szkołą. Nie móc żyć normalnie i nie wiedzieć o... - Rebecca zawiesiła się smutno, widocznie chcąc powiedzieć coś ważnego, lecz się wahając.
Napotkała ostrzegawczy wzrok swojej siostry i zająknęła się z zawstydzeniem.
- Nic nie wiedzieć o tym co się dzieje z mamą, która nie chce nic powiedzieć, no. O co może chodzić... Myślałyście może o konsultacjach ze specjalistą w jej sprawie? Nie chcę być wścibska, ale to wygląda na poważny problem. Może to by wam pomogło... - wydukała Reb z troską, zagryzając lekko dolną wargę. Nie lubiła fałszu. Ani kłamstwa, ani zgrywania głupiej. Czemu z Danielle musiały właśnie to robić, i to w stosunku do najlepszych przyjaciółek? Prostoduszna, roztrzepana dziewczyna w duszy też była wściekła. To co robi nie jest właściwe, nie jest fair w stosunku do nikogo. A jest zmuszona, żeby to robić. Cały czas. Robiło jej się od tego niedobrze. Jak mogła się nazywać przyjaciółką Kate i Am, robiąc im coś takiego? Jak oni wszyscy mogli... ?
***
Inni przeczytali także:
Przeczytane!
OdpowiedzUsuńPrzyznaje że wiadomość o nowym rozdziale poprawiła mi humor.
<3!
UsuńDłuższą odpowiedź już zarzucę na Twitterze, żeby było szybciej xD