Broadminded
Island:
Poznać
Rozdział
3: Stagnacja (cz. II)
***
Niedługo
potem szkoły też miały już dość. Skoro było to jedyne miejsce,
do którego wolno im było chodzić, prędko stało się dla Kate
symbolem czegoś, co tylko ma sprawiać wrażenie, że są wolne.
Wyobrażała to sobie trochę jak spacerniak na terenie więzienia.
Jasne,
pewnie przesadzała. Ale czuła się tak przytłoczona, że miała
ochotę płakać.
Idąc
szkolnym korytarzem, nagle poczuła mocne pchnięcie w ramię. Z
trudem odzyskała równowagę i z dezorientacją spojrzała na
chłopaka, którego właśnie miała minąć. Nawet nie zauważyła
go wcześniej.
- Oj,
przepraszam – wyrzuciła z siebie, przysłaniając usta dłonią i
mimowolnie wytrzeszczając nieco oczy. - Nie zauważyłam cię!
- Nic
się nie stało – przystojny szatyn uśmiechnął się do niej
uspokajająco. Patrzył na nią bardzo łagodnym wzrokiem. - Wszystko
w porządku? Wydajesz się nieobecna. To nie w twoim stylu.
Ze
swojego wzburzenia nawet nie zwróciła należytej uwagi na słowa
ucznia. W innej sytuacji zapewne zdziwiłoby ją, że tak dobrze wie,
co jest w jej stylu. Co prawda widywali się już od przedszkola, ale
zawsze gdzieś na korytarzach i w klasach... Była to jedna z tych
"znajomości", która opiera się na grzecznościowym
wymienianiu powitań każdego dnia. Tak wielu uczniów było
wszędzie, a Katherine zawsze tak skupiała się na sobie i swoich
sprawach, że nawet nie próbowała zapamiętać tych wszystkich
ludzi. Interesowali ją jedynie ci, z którymi miała jakąś bliższą
relację. Nie znała imion większości, mimo że mijała
się z nimi od lat. A szczególny problem miała z zapamiętaniem
chłopców. Sama Kate była świadoma, że to dość egoistyczne z
jej strony, lecz nawet gdy próbowała zapamiętać, nie potrafiła.
Taka już po prostu była.
Zawsze
jednak czuła się skrępowana, gdy wszyscy pamiętali jej imię i
rodzinę, a ona sama nie wiedziała nic o innych i próbowała
zatuszować to w rozmowie. Jakim cudem ci ludzie mogli to wszystko
spamiętać?!
Z
lekkim opóźnieniem odpowiedziała nieszczerze na pytanie
potrąconego przez nią młodzieńca.
-
Tak, wszystko okay, ale dzięki za troskę... Yy... - zawiesiła się,
chcąc wypowiedzieć jego imię. Była pewna, że już je pamięta!
- Damien
– podpowiedział jej cicho, a jego uśmiech stał się smutny. Cała
jego twarz spochmurniała, choć starał się nie dać tego po sobie
poznać. Ciężko zliczyć, ile już razy przypominał jej swoje
imię.
- Ach,
właśnie! Dziękuję, Damienie... - to imię zabrzmiało tak dziwnie
w ustach Katherine, w jej głowie. - Jeszcze raz przepraszam –
zarumieniła się lekko, odchodząc. Taki wstyd...
Starając
się nie patrzeć na nikogo, dotarła do Reb i Dan, które stały
przy oknach korytarza.
- Widziałyście
to? - wymamrotała z zażenowaniem.
- Taaa,
znowu zapomniałaś jego imienia, co nie? - odrzuciła Danielle z
mieszanką współczucia i rozbawienia w głosie.
- Taaa...
- Biedny
Damien – skwitowała krótko, z trudem powstrzymując śmiech.
Teraz
dla odmiany to Rebecca zganiła ją wzrokiem.
- I
nadal na ciebie patrzy... - dodała od siebie mimowolnie.
- Co?
Jak to?! - Kate jak poparzona poderwała głowę i odwróciła ją w
stronę Damiena, nie pomyślawszy, czy to dobry pomysł.
Spojrzenia
ich niebieskich oczu skrzyżowały się i patrzyli na siebie przez
długą chwilę. Zdawało się, jakby żadne z nich dwojga nie potrafiło
oderwać od siebie wzroku. Katherine czuła się bardzo dziwnie,
patrząc na niego i nie rozumiała tego. Całkiem możliwe, że już
wcześniej czuła przy nim podobne zdenerwowanie, jednak było tak
nieznaczne, iż nie zwracała na nie uwagi. To był pierwszy raz, gdy
poczuła coś tak intensywnego.
W
końcu Damien znów uśmiechnął się do niej smutno, lecz nie
wyglądał już tak ponuro jak wcześniej. Mimo to, gdy spuścił
wzrok i odwracał się od dziewczyn, by odejść, na jego twarzy
można było dostrzec silną, mimowolną tęsknotę.
Jednak
Kate nie zauważyła już tego. Patrzyła teraz przez okno,
zastanawiając się. Dan i Reb zerknęły na szatyna z frustracją.
-
Dziwny chłopak – stwierdziła w końcu brązowowłosa cicho, jakby
do siebie.
Dziewczyny
nie mogły już tego zobaczyć, jednak w tym momencie odchodzący
Damien westchnął ciężko.
- Wiesz
co jest dziwne? - pociągnęła temat Reb, mimo niemych sygnałów
Dan, by zamilkła. - Że przez wszystkie te lata praktycznie nie
zdajesz sobie sprawy z jego istnienia i nie widzisz, że zawsze
zachowywał się względem ciebie... Oryginalnie.
-
"Oryginalnie" – żachnęła się Dan i parsknęła
śmiechem. Nie wytrzymała na dźwięk tego eufemizmu.
- Jak
to? - Kate zmarszczyła brwi ze szczerym zagubieniem.
-
Zawsze tak na ciebie patrzył, naprawdę tego nie zauważasz? -
rzuciła Rebecca, wręcz z politowaniem.
- Obserwuje
cię, zawsze zwraca uwagę, gdzie jesteś, co robisz... Szuka
wszystkiego, co cię dotyczy – dodała w końcu Danielle.
- Eeee,
czy powinnam się bać? - zapytała Katherine, jeszcze bardziej zbita
z tropu.
Bliźniaczki
wymieniły znaczące, cyniczne, ale i rozbawione spojrzenia.
- Spokojnie
Kate, nie sądzę, żeby był niebezpieczny – orzekła stanowczo
jasnowłosa, a jej siostra ochoczo przytaknęła głową.
Hę?
O
co im chodzi?